piątek, 25 lipca 2014

Kule w gipsie i poranne toalety handmade, czyli nastka w wielkim mieście - część 3.


Autor: daria szkucik
Obielizują: Kaleid, Eumenides i Elder


Dziś umówiliśmy Was na (tymczasowo) ostatnie spotkanie z przecudowną Alex i jeszcze cudowniejszym Justinem. Jeżeli jednak Ałtoreczka ma zamiar kontynuować swe cudowne dzieło, na pewno się o tym dowiemy i przekażemy Wam tę, jakże cudowną, wiadomość.
Enjoy (the silence <3)!


*Oczami Alex* <POVis Alexis, czort>

Obudziłam się o 10 rano. Podeszłam do szafy wyjęłam z niej czystą bieliznę, (no, to coś nowego…) i  wpadłam na mieliznę ubrania na dzisiaj. Weszłam do łazienki zrobiłam poranną toaletę,
Tradycji musi stać się zadość - dobry dzień zaczyna się jedynie wtedy, gdy rano stworzymy porcelanowe dzieło sztuki użytkowej.
Po prostu przesrane.
lekko się pomalowałam, ubrałam się i gotowa wyszłam z łazienki. Następnie udałam się do kuchni, żeby zrobić śniadanie sobie i Weronice, ale gdy weszeszłam
Weszeszesze? Weszesze hy huhu?
Następna ćwiczy wężomowę. Zostawcie to, proszę, nam - Ślizgonom…
Wybacz, po akcencie nie poznałem, że to po wężowemu. Myślałem, że to jakiś stary Indianin rzęzi w rodzimym narzeczu ;p
Właśnie dlatego powinna to zostawić w śniętym spokoju.
do kuchni to Weronika ubrana w to już tam była i robiła naleśniki. Przywitałam się z nią przytulasem Włóczykij  za lasem wywija... i całusem w policzek.
Mówiłam! Mówiłam, że ukrywają swą orientację!
Nie no, już nam się przyznała…
U siadłam przy stole
Uuu, siadłaś! I siedzisz! Niesamowite!
I tak dobrze, że nie “Ó siad lalala”
A to “uuu” wydało z siebie krzesło, będące pod wrażeniem gracji i stylu siadania.
i czekałam na wyśmienite śniadanko. Gdy już zjedliśmy i pozmywałyśmy (takie tam pomieszanie odmiany przez osoby…dla popchnięcia akcji do przodu. Raczej tradycyjny model rodziny - oni zjedli, one pozmywały.) naczynia to postanowiłyśmy, że pójdziemy do skate parku. Poszłyśmy się przebrać i wsiąść deski.
“Wsiąść”... Zrozumiałabym, naprawdę zrozumiałabym (co nie znaczy, że bym odpuściła) “wziąść”, zamiast “wziąć”. Chciałabym wierzyć, że chodziło jej o wsiadanie na deskę, błagam, powiedzcie, że o to chodziło.
“Wsiąść” to one mogą na deski od klozetu… a tu? Nieeeee... Idę wyskoczyć przez okno.
One wsiadły, ja wysiadam.
 Po chwili obie już byłyśmy na dole. Gdy dojechałyśmy do skate parku to jeździły tam już 2 dziewczyny. Gdy nas zobaczyły to od razu, nie od dwóch, ani od trzech, ale od jednego! I nie od zera, ani od liczb ujemnych, do nas podjechały i się przedstawiły.
- Cześć jestem Miley. Powiedziała jedna
- Cześć jestem Alex a to jest Weronika. Odpowiedziałam jej.
I lubimy pożerać znaki interpunkcyjne!
Takie tam hobby… bo zua analizatorka nam powiedziała, że przecinki są przepyszne, no i wtryniamy je jak chrupki.
- Ja jestem Ariana. Powiedziała ta druga
- Nie widziałyśmy was tu nigdy, jesteście tu na wakacjach? Zapytała Miley.
Kolejna znająca całe kilkumilionowe miasto...
Nie ma co robić, to łazi po ulicach, pstryka zdjęcia każdemu kogo widzi, a potem uczy się tych twarzy na pamięć.
- Ja się tu przeprowadziłam 2 tygodnie temu, a Weronika jest u nie na wakacjach. Odpowiedziałam.
Jak to, nie na wakacjach?!
Miała być na wakacjach! Też się przeprowadza?! Nieeeee!!!!
- Aha. A umiecie już jeździć czy dopiero się uczycie? Zapytała Ariana.
- Chodźcie to zobaczycie. Odpowiedziała Weronika.
A sposób zapisu dialogów tkwi przy ołtarzu baru
Dywizy i inne pauzy popełniły zbiorowe samobójstwo. Nikt w tej sytuacji im się nie dziwi.
Poszłyśmy na największą rampę i zaczęłyśmy jeździć i robić różne triki. Ariana i Miley patrzyły na nas z nie dowierzaniem.
Nie… Niedowierzam własnym oczom.
 Jeżu słodki pieczony… nie spacja dowierzanie to chyba, Panie Janie, jako bez znieczulenia obrzezanie.
Gdy skończyłyśmy nasz ''mini pokaz'' dziewczyny prosiły, żebyśmy nauczyły ich kilku trików które my umiemy a one nie. Zgodziłyśmy się i tak jeździłyśmy, aż do 17.
Pośród ambarasu
leży notacja czasu
nie wie sama, co by było
gdyby się poprawną było
może by się lepiej żyło?
Gdy skończyłyśmy jeździć wszystkie zgłodniałyśmy i poszłyśmy na pizzę. Dziewczyny były bardzo miłe i świetnie się z nimi dogadywałyśmy. Gdy zjedliśmy (cztery dziewczyny na 101% mają rodzaj męski. Czepiasz się! Gender przecież! It’s a trap! A może…) pizzę, wymieniłyśmy się numerami telefonu i każda wróciła do swojego domu (Weronika do mnie oczywiście).
No tak, oczywiście, przecież nikt by się tego nie domyślił…
Skąd! Myślałam, że wróciła do domu przypadkowego przechodnia, który akurat tamtędy przechodził.
 Kiedy wróciłyśmy do domu postanowiłyśmy sobie zrobić babski wieczór.
I tak dobrze, że nie panieński jeszcze… 
Skąd wiesz? W tym opku wszystko jest możliwe…
Malowałyśmy sobie paznokcie, robiłyśmy makijaż i rożne fryzury, wygłupiałyśmy się i oglądałyśmy romansidła. ok. 2 nad ranem (dokładnie o 02:33 - nadal obielizujemy i końca nie widać) poszłyśmy spać. Śnił mi się mój ślub tylko nie widziałam pana młodego.
Z bagażnika słabo widać…
Zamkniętego w dodatku.
I będąc rozstrzelaną.

 *Oczami Justina*

Przez całą noc nie umiałem zasnąć dręczyło mnie sumienie. Miałem wrażenie jakbym zdradził Alex. Ale ona nie jest moją dziewczyną. Pewnie nawet się jej nie podobam. Odkąd ją spotkałem cały czas o niej myślę. ZAKOCHAŁEŚ SIĘ W NIEJ! mówiło moje sumienie.
Sumienie jest jak chomik albo śpi, albo gryzie - jak zwykł mawiać pewien kolega.
 Ale ja nie chciałem się do tego przyznać Justin Bieber się nie Zakochuje!
Justin Bieber zalicza!
Chyba tylko warunkowo…
Kasy ma jak lodu, może sobie pozwolić na indywidualny tok… ekhm.
Myślałem (oksymoron), ale moje sumienie znowu mówiło to samo. Zasnąłem ok. 6 rano. Śniła mi się Alex. W bagażniku. Rozstrzelana. Na śmierć. Obudziłem się o 12 w południe.
Myślałam, że o 12 w nocy. Dziękuję serdecznie za dookreślenie, ponieważ zapiski w moim notatniku bez tego nie miałyby sensu.
Wstałem, wziąłem z szafy czyste bokserki (zapas jeszcze się nie skończył, Jai mu uprał) oraz ubrania i udałem się do łazienki. Wziąłem prysznic, zrobiłem poranną toaletę (musi już mieć sporą kolekcję tych porannych toalet handmade), ułożyłem włosy, ubrałem się i gotowy wyszedłem z łazienki. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kanapki. W domu było cicho, więc chłopaki pewnie jeszcze śpią. Nudziło mi się, więc poszedłem do skate parku trochę pojeździć. Kiedy dojechałem na miejsce zobaczyłem, że jeżdżą tam już jakieś dwie laski i jakiś koleś.
Którego jeszcze stronę wcześniej nie było, tylko na poczekaniu wypączkował.
Mówiłam! Jedna z nich w myśl gender była kolesiem! Hahaha! :D
Po paru minutach do skate parku przyszła Alex z Weroniką i chyba mnie nie zauważyły, bo podeszły do tych dwóch lasek. Ja je skądś znam, a tak to Miley i Ariana - cnotki (niewydymki) z naszej szkoły. A ten koleś to ich przyjaciel Dylan - sztywniak. Nagle Alex się odwróciła w moją stronę i mi pomachała. Odmachałem jej i posłałem jej szczery uśmiech (jej, jej, jai, jai…), który odwzajemniła. Po chwili, zaczęli jeździć, a ja sobie poszedłem do domu, ponieważ nie mogłem patrzeć na Alex. Ale gdy już byłem przed swoim domem dostałem sms od Alex: '' Alex wywróciła się na deskorolce i jest w najbliższym szpitalu. Przyjedź tutaj. Weronika.''.
Dostał SMS od Alex, który był od Alex, ale podpisała się Weronika, więc był od Weroniki, ale był od Alex…
Raczej z jej komórki, także tu może nie walmy szpili like a wrecking ball xD
No właśnie - z komórki Alex, ale nie od Alex. Przecież Ałtoreczka tak lubi te swoje dopowiedzenia w nawiasikach, brakuje tu tego!
 Natychmiast wziąłem kluczyki do swojego ferrari i pojechałem do szpitala. Gdy dojechałem do szpitala na korytarzu zobaczyłem smutne dziewczyny i Dylana. Podszedłem do Weroniki i zapytałem:
- Co z Alex?
- Zemdlała po upadku i ma złamaną nogę.
- A gdzie ona teraz jest?
- W sali 25 zakładają jej gips.
Raczej wątpliwe w USA, zresztą w większości krajów cywilizowanych gips jest już przeżytkiem w ortopedii...
- A ok. To poczekam tu z wami.
- Ok. Dzięki, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy.
Po 10 minutach z gabinetu wyszła Alex o kulach z gipsem na prawej nodze.
O jaaa, wypis w dniu przyjęcia? Bez obserwacji po upadku? Plus - kuśtykanie na świeżym gipsie?
I po omdleniu? I kule, które maja gips na prawej nodze? Aaa, to jakiś nowy wynalazek?
Ameryka w końcu, tego nie ogarniesz...
- Alex masz odpoczywać i za miesiąc widzimy się na kontroli. - Powiedział lekarz do Alex.
- Dobrze panie doktorze. - Odpowiedziała Alex.
- Cześć Justin. Powiedziała Alex i się uśmiechnęła.
- Cześć. Chodźcie podwiozę was do domu. Powiedziałem i uśmiechnąłem się do Alex.
Odwiozłem dziewczyny ( Alex i Weronikę - bo znów czytelnicy mogliby się nie domyślić) do domu Alex.
- Pomóc ci w czymś jeszcze?
- Nie dziękuję, Weronika mi pomoże we wszystkim, ale jak by coś się działo to do ciebie zadzwonię.
- Okey. To pa. Pojechałem do domu.

* Oczami Alex *

Rano obudziła mnie Ariana. Dzwoniła do mnie żeby zapytać czy idziemy z Weroniką do skate parku. Zgodziłam się i poszłam po Weronikę. Gotowe poszłyśmy do skate parku. Gdy przyjechałyśmy do skate parku zauważyłam Justina pomachałam mu i się uśmiechnęłam, a on to odwzajemnił. Podeszłam do dziewczyn i zobaczyłam, że jest z nimi jakiś chłopak. Dylan jak się później okazało. Poszłyśmy jeździć, a ja po chwili zauważyłam że nie ma Justina, zaczęłam się za nim oglądać i się wywróciłam i zemdlałam. Jak się później okazało dziewczyny zadzwoniły po karetkę i Weronika napisała z mojego telefonu do Justina, żeby przyjechał do szpitala. Gdy wyszłam ze szpitala Justin zawiózł mnie i Weronikę do mojego domu i odjechał.
Ein moment, wtf just happened? Czy to właśnie jest retrospekcja dnia, który był opisany dwa rozdziały temu?
No właśnie się zastanawiam, o co chodzi… Bo chyba nie jeździła ze złamaną nogą i w ogóle? Chociaż... w tym opku naprawdę wszystko jest możliwe...
To, co czytaliśmy wyżej było Justina, to co jeszcze wyżej Alex albo Weroniki, która bezczelnie podszywa się pod Alex? Dobrze rozumiem?


* Oczami Alex *

Po 2 tygodniach spędzonych u mnie Weronika musiała wracać do Polski, a ja zostałam sama jeszcze przez tydzień w domu, bo moi rodzice byli jeszcze na tej delegacji. Przez cały ten tydzień odwiedzały mnie moje nowe przyjaciółki Ariana i Miley. Dzwoniła też do mnie Weronika. Przychodził nawet Justin, który zawsze zostawał najdłużej. Długodystansowiec...  Raz nawet był u mnie Dylan. A gdy moi rodzice wrócili do domu i zobaczyli, że mam nogę złamaną to zaczęli panikować, ale na szczęście ich uspokoiłam.
Bo nie powiadomiono ich o tym, że ich córka - niepełnoletnia - wylądowała w szpitalu z urazem narządu ruchu?
A skąd… Alex zaczęła warczeć na lekarza, odgryzła mu rękę, w której trzymał komórkę i zagroziła, że się do niego wprowadzi, jak tylko pomyśli o tym, by zadzwonić. Względnie - rodzice mają ją tak głęboko, że mimo tego, że zostali powiadomieni, zignorowali to i dalej radośnie chędożyli się na plaży.
Dziś jest dzień, w którym muszę iść zdejmować gips i bardzo się z tego powodu cieszę. O 13 przyjedzie po mnie Justin, ponieważ moi rodzice znowu są w pracy i nie mogą mnie zawieźć do szpitala.
Kochani rodzice - karierowicze.
Może liczą na to, że ewolucja sama toto wytnie z puli genetycznej?
Nadzieja matką głupich...
Jest 11:30, więc mam jeszcze czas, żeby się przygotować. O 13 Justin już stał pod moim domem, a ja gotowa wyszłam z domu wcześniej go zakluczając (kluczem, rzecz jasna). Justin wyglądał jak zawsze bosko.
Przywitał się ze mną całusem w policzek, otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść (na niego). Gdy wyszliśmy ze szpitala (ja na szczęście już bez gipsu xd). Justin powiedział, że zabierze mnie w jedno fajne miejsce, a jakie to nie chciał mi powiedzieć, bo powiedział że to niespodzianka.
Piwnica z małymi kotkami?
Kropka w środku zdania rekompensuje braki w przecinkach?


* Oczami Justina *

Pojechałem z Alex do szpitala na ściąganie gipsu. A teraz zabieram ją w moje ulubione miejsce, czyli piękna polana śmietanką z jeziorem za miastem w środku lasu.
Miasto w środku lasu? Borne - Sulimowo?
Jest tam też mały domek nie używany przez nikogo od lat.
Więc teraz oni sobie go poużywają.
Raczej w nim sobie poużywają.
Za pierwszym razem mogą nie poużywać… mam ochotę zanucić “Umcia, umcia, pęknie gumcia”.
Gdy byliśmy na miejscu Alex była zszokowana pięknem tego miejsca. A po chwili rzuciła mi się na szyję dziękując, za to że ją tu zabrałem. Siedzieliśmy pod wielkim dębem i rozmawialiśmy o wszystkim, po chwili nastała przyjemna cisza, którą postanowiłem przerwać.
Żeby dobrego nie było za wiele.
- Alex muszę Ci coś powiedzieć...
- Co takiego?
- Bo ja... się w tobie zakochałem, chciałabyś zostać moją dziewczyną?
- … (jak ona werbalnie ten wielokropek wyraziła? Kropka, kropka, kropka.)
- Wiem, że krótko się znamy, ale ja Cię kocham…
Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę pojadę do Rygi “>o<”...
Alex pocałowała mnie (Ryyyygaaaaa), a gdy się od siebie odsunęliśmy, powiedziałem:
- Biorę to jako odpowiedź twierdzącą.
No i przepadli oboje… a my z nimi. Kto obstawia, że teraz to będzie piękne tró loff story, gdzie w co drugim zdaniu będą sobie wyznawać dozgonną miłość?
Wchodzę! 100zł zarobi jakiś 1000 w tym zakładzie. Przyda się!
I znowu ją pocałowałem. Całowaliśmy się bardzo długo (przyssała się taka i nie chciała się odczepić. Jak pijawka… którą w sumie i w różnicy była). Ok 16 Alex stwierdziła, że musimy już wracać, więc wstaliśmy i udaliśmy się (nope) do mojego lamborghini.
A wcześniej było ferrari - albo ma obszerny garaż, albo samochody zmienia jak rękawiczki. Ewentualnie te bryki mogą mieć opcję: zmiana marki... +50 do lansu!
Odwiozłem Alex pod dom i pocałowałem na pożegnanie. Gdy Alex weszła do domu pojechałem do swojego domu. Chłopaki siedzieli przed telewizorem pijąc piwo, więc dołączyłem się do nich.
Jak klocek lego się dołączył.
I razem tam byli, miód i wino pili…



Świadkami narodzin cudownego romansu byli: pozostający pod ogromnym wrażeniem wiedzy medycznej ałtoreczki Elder, propsująca jej poglądy na temat dżender Eumenides i zafascynowana możliwościami samochodów Justina B. Kaleid. A kaban ich rodowy chrumkał uroczo nad ręcznie robioną poranną toaletą.

Brak komentarzy: