Cel obielizy: http://ihateyou-iloveyoubizzle.blogspot.com
Autor: daria szkucik
Obielizują: Kaleid, Eumenides i Elder
Dziś umówiliśmy Was na (tymczasowo) ostatnie
spotkanie z przecudowną Alex i jeszcze cudowniejszym Justinem. Jeżeli
jednak Ałtoreczka ma zamiar kontynuować swe cudowne dzieło, na pewno się
o tym dowiemy i przekażemy Wam tę, jakże cudowną, wiadomość.
*Oczami Alex* <POVis Alexis, czort>
Obudziłam się o 10
rano. Podeszłam do szafy wyjęłam z niej czystą bieliznę, (no, to coś nowego…) i wpadłam na mieliznę ubrania na dzisiaj. Weszłam do
łazienki zrobiłam poranną toaletę,
Tradycji
musi stać się zadość - dobry dzień zaczyna się jedynie wtedy, gdy rano
stworzymy porcelanowe dzieło sztuki użytkowej.
Po prostu
przesrane.
lekko się
pomalowałam, ubrałam się i gotowa wyszłam z
łazienki. Następnie udałam się do kuchni, żeby zrobić śniadanie sobie i
Weronice, ale gdy weszeszłam
Weszeszesze?
Weszesze hy huhu?
Następna
ćwiczy wężomowę. Zostawcie to, proszę, nam - Ślizgonom…
Wybacz,
po akcencie nie poznałem, że to po wężowemu. Myślałem, że to jakiś stary
Indianin rzęzi w rodzimym narzeczu ;p
Właśnie
dlatego powinna to zostawić w śniętym spokoju.
do kuchni to Weronika
ubrana w to już tam była i robiła naleśniki. Przywitałam się z nią przytulasem Włóczykij za lasem wywija... i całusem w
policzek.
Mówiłam!
Mówiłam, że ukrywają swą orientację!
Nie no,
już nam się przyznała…
U siadłam przy stole
Uuu,
siadłaś! I siedzisz! Niesamowite!
I tak
dobrze, że nie “Ó siad lalala”
A to
“uuu” wydało z siebie krzesło, będące pod wrażeniem gracji i stylu siadania.
i czekałam na
wyśmienite śniadanko. Gdy już zjedliśmy i pozmywałyśmy (takie
tam pomieszanie odmiany przez osoby…dla
popchnięcia akcji do przodu. Raczej tradycyjny model rodziny - oni zjedli, one
pozmywały.) naczynia to postanowiłyśmy, że pójdziemy do skate parku.
Poszłyśmy się przebrać i wsiąść deski.
“Wsiąść”...
Zrozumiałabym, naprawdę zrozumiałabym (co nie znaczy, że bym odpuściła)
“wziąść”, zamiast “wziąć”. Chciałabym wierzyć, że chodziło jej o wsiadanie na
deskę, błagam, powiedzcie, że o to chodziło.
“Wsiąść”
to one mogą na deski od klozetu… a tu? Nieeeee... Idę wyskoczyć przez okno.
One
wsiadły, ja wysiadam.
Po chwili obie już byłyśmy na dole. Gdy
dojechałyśmy do skate parku to jeździły tam już 2 dziewczyny. Gdy nas zobaczyły
to od razu, nie od dwóch, ani od trzech, ale od
jednego! I nie od zera, ani od liczb ujemnych, do nas podjechały i się
przedstawiły.
- Cześć jestem Miley.
Powiedziała jedna
- Cześć jestem Alex a
to jest Weronika. Odpowiedziałam jej.
I lubimy
pożerać znaki interpunkcyjne!
Takie tam
hobby… bo zua analizatorka nam powiedziała, że przecinki są przepyszne, no i
wtryniamy je jak chrupki.
- Ja jestem Ariana.
Powiedziała ta druga
- Nie widziałyśmy was
tu nigdy, jesteście tu na wakacjach? Zapytała Miley.
Kolejna
znająca całe kilkumilionowe miasto...
Nie ma co
robić, to łazi po ulicach, pstryka zdjęcia każdemu kogo widzi, a potem uczy się
tych twarzy na pamięć.
- Ja się tu
przeprowadziłam 2 tygodnie temu, a Weronika jest u nie na wakacjach.
Odpowiedziałam.
Jak to,
nie na wakacjach?!
Miała być
na wakacjach! Też się przeprowadza?! Nieeeee!!!!
- Aha. A umiecie już
jeździć czy dopiero się uczycie? Zapytała Ariana.
- Chodźcie to
zobaczycie. Odpowiedziała Weronika.
Dywizy i
inne pauzy popełniły zbiorowe samobójstwo. Nikt w tej sytuacji im się nie
dziwi.
Poszłyśmy na największą
rampę i zaczęłyśmy jeździć i robić różne triki. Ariana i Miley patrzyły na nas
z nie dowierzaniem.
Nie…
Niedowierzam własnym oczom.
Jeżu słodki
pieczony… nie spacja dowierzanie to chyba, Panie Janie, jako bez znieczulenia
obrzezanie.
Gdy skończyłyśmy nasz
''mini pokaz'' dziewczyny prosiły, żebyśmy nauczyły ich kilku trików które my
umiemy a one nie. Zgodziłyśmy się i tak jeździłyśmy, aż do 17.
Pośród
ambarasu
leży
notacja czasu
nie wie
sama, co by było
gdyby się
poprawną było
może by
się lepiej żyło?
Gdy skończyłyśmy
jeździć wszystkie zgłodniałyśmy i poszłyśmy na pizzę. Dziewczyny były bardzo
miłe i świetnie się z nimi dogadywałyśmy. Gdy zjedliśmy (cztery dziewczyny na 101% mają rodzaj męski. Czepiasz się! Gender przecież! It’s a trap! A może…) pizzę, wymieniłyśmy się numerami
telefonu i każda wróciła do swojego domu (Weronika do mnie oczywiście).
No tak, oczywiście,
przecież nikt by się tego nie domyślił…
Skąd!
Myślałam, że wróciła do domu przypadkowego przechodnia, który akurat tamtędy
przechodził.
Kiedy wróciłyśmy do domu postanowiłyśmy sobie
zrobić babski wieczór.
I tak
dobrze, że nie panieński jeszcze…
Skąd
wiesz? W tym opku wszystko jest możliwe…
Malowałyśmy sobie
paznokcie, robiłyśmy makijaż i rożne fryzury, wygłupiałyśmy się i oglądałyśmy
romansidła. ok. 2 nad ranem (dokładnie o 02:33 -
nadal obielizujemy i końca nie widać) poszłyśmy spać. Śnił mi się mój
ślub tylko nie widziałam pana młodego.
Z
bagażnika słabo widać…
Zamkniętego
w dodatku.
I będąc rozstrzelaną.
*Oczami Justina*
Przez całą noc nie
umiałem zasnąć dręczyło mnie sumienie. Miałem wrażenie jakbym zdradził Alex.
Ale ona nie jest moją dziewczyną. Pewnie nawet się jej nie podobam. Odkąd ją
spotkałem cały czas o niej myślę. ZAKOCHAŁEŚ SIĘ W NIEJ! mówiło moje sumienie.
Sumienie
jest jak chomik albo śpi, albo gryzie - jak zwykł mawiać pewien kolega.
Ale ja nie chciałem się do tego przyznać
Justin Bieber się nie Zakochuje!
Justin
Bieber zalicza!
Chyba
tylko warunkowo…
Kasy ma
jak lodu, może sobie pozwolić na indywidualny tok… ekhm.
Myślałem (oksymoron), ale moje sumienie znowu mówiło to
samo. Zasnąłem ok. 6 rano. Śniła mi się Alex. W
bagażniku. Rozstrzelana. Na śmierć. Obudziłem się o 12 w południe.
Myślałam, że o 12 w nocy. Dziękuję serdecznie za dookreślenie, ponieważ zapiski w moim notatniku bez tego nie miałyby sensu.
Myślałam, że o 12 w nocy. Dziękuję serdecznie za dookreślenie, ponieważ zapiski w moim notatniku bez tego nie miałyby sensu.
Wstałem, wziąłem z
szafy czyste bokserki (zapas jeszcze się nie skończył,
Jai mu uprał)
oraz ubrania i udałem się do łazienki. Wziąłem prysznic, zrobiłem poranną
toaletę (musi już mieć sporą kolekcję tych
porannych toalet handmade), ułożyłem włosy, ubrałem się i gotowy
wyszedłem z łazienki. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kanapki. W domu było
cicho, więc chłopaki pewnie jeszcze śpią. Nudziło mi się, więc poszedłem do
skate parku trochę pojeździć. Kiedy dojechałem na miejsce zobaczyłem, że jeżdżą
tam już jakieś dwie laski i jakiś koleś.
Którego
jeszcze stronę wcześniej nie było, tylko na poczekaniu wypączkował.
Mówiłam!
Jedna z nich w myśl gender była kolesiem! Hahaha! :D
Po paru minutach do
skate parku przyszła Alex z Weroniką i chyba mnie nie zauważyły, bo podeszły do
tych dwóch lasek. Ja je skądś znam, a tak to Miley i Ariana - cnotki (niewydymki) z naszej szkoły. A ten koleś to
ich przyjaciel Dylan - sztywniak. Nagle Alex się odwróciła w moją stronę i mi
pomachała. Odmachałem jej i posłałem jej szczery uśmiech (jej, jej, jai, jai…), który odwzajemniła. Po
chwili, zaczęli jeździć, a ja sobie poszedłem do domu, ponieważ nie mogłem
patrzeć na Alex. Ale gdy już byłem przed swoim domem dostałem sms od Alex: ''
Alex wywróciła się na deskorolce i jest w najbliższym szpitalu. Przyjedź tutaj.
Weronika.''.
Dostał
SMS od Alex, który był od Alex, ale podpisała się Weronika, więc był od
Weroniki, ale był od Alex…
Raczej z
jej komórki, także tu może nie walmy szpili like
a wrecking ball xD
No
właśnie - z komórki Alex, ale nie od Alex. Przecież Ałtoreczka tak lubi te
swoje dopowiedzenia w nawiasikach, brakuje tu tego!
Natychmiast wziąłem kluczyki do swojego
ferrari i pojechałem do szpitala. Gdy dojechałem do szpitala na korytarzu
zobaczyłem smutne dziewczyny i Dylana. Podszedłem do Weroniki i zapytałem:
- Co z Alex?
- Zemdlała po upadku i
ma złamaną nogę.
- A gdzie ona teraz
jest?
- W sali 25 zakładają
jej gips.
Raczej
wątpliwe w USA, zresztą w większości krajów cywilizowanych gips jest już
przeżytkiem w ortopedii...
- A ok. To poczekam tu
z wami.
- Ok. Dzięki, że
przyjechałeś.
- Nie ma sprawy.
Po 10 minutach z
gabinetu wyszła Alex o kulach z gipsem na prawej nodze.
O jaaa,
wypis w dniu przyjęcia? Bez obserwacji po upadku? Plus - kuśtykanie na świeżym
gipsie?
I po
omdleniu? I kule, które maja gips na prawej nodze? Aaa, to jakiś nowy
wynalazek?
Ameryka w końcu, tego nie ogarniesz...
Ameryka w końcu, tego nie ogarniesz...
- Alex masz odpoczywać
i za miesiąc widzimy się na kontroli. - Powiedział lekarz do Alex.
- Dobrze panie
doktorze. - Odpowiedziała Alex.
- Cześć Justin.
Powiedziała Alex i się uśmiechnęła.
- Cześć. Chodźcie
podwiozę was do domu. Powiedziałem i uśmiechnąłem się do Alex.
Odwiozłem dziewczyny (
Alex i Weronikę - bo znów czytelnicy mogliby się
nie domyślić) do domu Alex.
- Pomóc ci w czymś
jeszcze?
- Nie dziękuję,
Weronika mi pomoże we wszystkim, ale jak by coś się działo to do ciebie
zadzwonię.
- Okey. To pa.
Pojechałem do domu.
* Oczami Alex *
Rano obudziła mnie
Ariana. Dzwoniła do mnie żeby zapytać czy idziemy z Weroniką do skate parku.
Zgodziłam się i poszłam po Weronikę. Gotowe poszłyśmy do skate parku. Gdy
przyjechałyśmy do skate parku zauważyłam Justina pomachałam mu i się
uśmiechnęłam, a on to odwzajemnił. Podeszłam do dziewczyn i zobaczyłam, że jest
z nimi jakiś chłopak. Dylan jak się później okazało. Poszłyśmy jeździć, a ja po
chwili zauważyłam że nie ma Justina, zaczęłam się za nim oglądać i się
wywróciłam i zemdlałam. Jak się później okazało dziewczyny zadzwoniły po
karetkę i Weronika napisała z mojego telefonu do Justina, żeby przyjechał do
szpitala. Gdy wyszłam ze szpitala Justin zawiózł mnie i Weronikę do mojego domu
i odjechał.
Ein moment, wtf just happened? Czy to właśnie jest retrospekcja dnia, który był opisany dwa
rozdziały temu?
No
właśnie się zastanawiam, o co chodzi… Bo chyba nie jeździła ze złamaną nogą i w
ogóle? Chociaż... w tym opku naprawdę wszystko jest możliwe...
To, co
czytaliśmy wyżej było Justina, to co jeszcze wyżej Alex albo Weroniki, która
bezczelnie podszywa się pod Alex? Dobrze rozumiem?
* Oczami Alex *
Po 2 tygodniach
spędzonych u mnie Weronika musiała wracać do Polski, a ja zostałam sama jeszcze
przez tydzień w domu, bo moi rodzice byli jeszcze na tej delegacji. Przez cały
ten tydzień odwiedzały mnie moje nowe przyjaciółki Ariana i Miley. Dzwoniła też
do mnie Weronika. Przychodził nawet Justin, który zawsze zostawał najdłużej. Długodystansowiec... Raz nawet był u mnie Dylan. A gdy moi rodzice
wrócili do domu i zobaczyli, że mam nogę złamaną to zaczęli panikować, ale na
szczęście ich uspokoiłam.
Bo nie powiadomiono
ich o tym, że ich córka - niepełnoletnia - wylądowała w szpitalu z urazem
narządu ruchu?
A skąd…
Alex zaczęła warczeć na lekarza, odgryzła mu rękę, w której trzymał komórkę i
zagroziła, że się do niego wprowadzi, jak tylko pomyśli o tym, by zadzwonić.
Względnie - rodzice mają ją tak głęboko, że mimo tego, że zostali powiadomieni,
zignorowali to i dalej radośnie chędożyli się na plaży.
Dziś jest dzień, w
którym muszę iść zdejmować gips i bardzo się z tego powodu cieszę. O 13
przyjedzie po mnie Justin, ponieważ moi rodzice znowu są w pracy i nie mogą
mnie zawieźć do szpitala.
Kochani
rodzice - karierowicze.
Może
liczą na to, że ewolucja sama toto wytnie z puli genetycznej?
Nadzieja
matką głupich...
Jest 11:30, więc mam
jeszcze czas, żeby się przygotować. O 13 Justin już stał pod moim domem, a ja
gotowa wyszłam z domu wcześniej go zakluczając (kluczem,
rzecz jasna). Justin wyglądał jak zawsze bosko.
Przywitał się ze mną
całusem w policzek, otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść
(na niego). Gdy wyszliśmy ze szpitala (ja na szczęście już bez gipsu
xd). Justin powiedział, że zabierze mnie w jedno fajne miejsce, a jakie to nie
chciał mi powiedzieć, bo powiedział że to niespodzianka.
Piwnica z
małymi kotkami?
Kropka w
środku zdania rekompensuje braki w przecinkach?
* Oczami Justina *
Pojechałem z Alex do
szpitala na ściąganie gipsu. A teraz zabieram ją w moje ulubione miejsce, czyli
piękna polana śmietanką z jeziorem za
miastem w środku lasu.
Miasto w
środku lasu? Borne - Sulimowo?
Jest tam też mały domek
nie używany przez nikogo od lat.
Więc
teraz oni sobie go poużywają.
Raczej w
nim sobie poużywają.
Za
pierwszym razem mogą nie poużywać… mam ochotę zanucić “Umcia, umcia, pęknie
gumcia”.
Gdy byliśmy na miejscu
Alex była zszokowana pięknem tego miejsca. A po chwili rzuciła mi się na szyję
dziękując, za to że ją tu zabrałem. Siedzieliśmy pod wielkim dębem i
rozmawialiśmy o wszystkim, po chwili nastała przyjemna cisza, którą
postanowiłem przerwać.
Żeby
dobrego nie było za wiele.
- Alex muszę Ci coś
powiedzieć...
- Co takiego?
- Bo ja... się w tobie
zakochałem, chciałabyś zostać moją dziewczyną?
- … (jak ona werbalnie ten wielokropek wyraziła? Kropka, kropka, kropka.)
- Wiem, że krótko się
znamy, ale ja Cię kocham…
Jak tak
dalej pójdzie, to za chwilę pojadę do Rygi “>o<”...
Alex pocałowała mnie (Ryyyygaaaaa),
a gdy się od siebie odsunęliśmy, powiedziałem:
- Biorę to jako
odpowiedź twierdzącą.
No i
przepadli oboje… a my z nimi. Kto obstawia, że teraz to będzie piękne tró loff
story, gdzie w co drugim zdaniu będą sobie wyznawać dozgonną miłość?
Wchodzę!
100zł zarobi jakiś 1000 w tym zakładzie. Przyda się!
I znowu ją pocałowałem.
Całowaliśmy
się bardzo długo (przyssała
się taka i nie chciała się odczepić. Jak
pijawka… którą w sumie i w różnicy była). Ok 16
Alex stwierdziła, że musimy już wracać, więc wstaliśmy i udaliśmy się (nope) do mojego lamborghini.
A
wcześniej było ferrari - albo ma obszerny garaż, albo samochody zmienia jak rękawiczki.
Ewentualnie te bryki mogą mieć opcję: zmiana marki... +50 do lansu!
Odwiozłem Alex pod dom
i pocałowałem na pożegnanie. Gdy Alex weszła do domu pojechałem do swojego
domu. Chłopaki siedzieli przed telewizorem pijąc piwo, więc dołączyłem się do nich.
Jak
klocek lego się dołączył.
I razem
tam byli, miód i wino pili…
Świadkami narodzin cudownego romansu byli:
pozostający pod ogromnym wrażeniem wiedzy medycznej ałtoreczki Elder, propsująca jej poglądy na temat dżender Eumenides i zafascynowana możliwościami samochodów
Justina B. Kaleid. A kaban ich rodowy
chrumkał uroczo nad ręcznie robioną poranną toaletą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz