Autor:
daria szkucik
Obielizują:
Kaleid, Eumenides i Elder
Dziś kolejna część
opowieści o czystej bieliźnie Alex i Justina.
Czujemy się zobligowani,
by ostrzec czytelników przed spożywaniem napojów (nie tylko wyskokowych) w
trakcie czytania poniższego tekstu. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że zaraz
po opuszczeniu butelek, kubków, czy innego ustrojstwa znajdą się nie tylko w
układzie pokarmowym. Może się również zdarzyć, że Wasz światopogląd ulegnie
całkowitej zmianie i utracicie resztkę wiary w ludzkość. Czytacie na własną odpowiedzialność.
* Oczami Alex *
Po udanym spotkaniu z
Justinem na plaży postanowiłyśmy z Weroniką trochę poleniuchować przed domem.
Opalałyśmy się przez 2 godziny i gadałyśmy o Justinie i Austinie. Austin nie
wpadł w oko Weronice (to ona wpadła z nim…).
Gdy zgłodniałyśmy to
poszłyśmy zrobić spaghetti, ale byłyśmy tak głodne,
że zjadłyśmy przecinek. Oczywiście nie obyło się bez bitwy na mąkę.
O jeżu
kolczasty, no to chyba by zeszły z głodu - zdaje się, że robią makaron od
podstaw…
Po zjedzonej obiado -
kolacji (Ten dywiz w środku ma, rzecz jasna,
obrazować makaron? Za krótki na to jest. Taki
kompleks krótkiego dywiza.) pozmywałyśmy naczynia i poszłyśmy oglądać
jakiś horror, po którym obie się bałyśmy, więc postanowiłyśmy spać razem (bez
skojarzeń).
Po co napisała “bez skojarzeń”? Wiadomo, że jak się
powie bez skojarzeń to wszyscy skojarzenia mają :D
Właśnie!
Może to był specjalny zabieg stylistyczny, mający zwrócić uwagę na jej
prawdziwą orientację seksualną? Postanowiły się ujawnić!
A może po
prostu poszły spać bez skojarzeń? Może skojarzenia wykopały na wycieraczkę?
Biedne skojarzenia :( na pewno im zimno tam na tej wycieraczce.
Conversy ubiera, co by nie marzły, a skojarzenia od tak, na bruk :(
A w wyrku
miały by tak cieplutko i mięciutko… Zwłaszcza w niektórych miejscach...
Rano
obudziłam się pierwsza. Wzięłam czystą bieliznę, (znowu
ją wzięła! Tak!) (bezustannie dba o higienę
osobistą, zuch dziewczynka) (mam nadzieję,
że wzięła w podstawowym znaczeniu słownikowym xD) ciuchy i udałam się do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę (Chińczyki trzymają się mocno, robi toalety przed
śniadaniem. Ciekawe, czy na eksport…),
makijaż i ułożyłam fryzurę. Gotowa na wszystko
wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni zrobić śniadanie.
Zrobiłam gofry z bitą
śmietaną i owocami.
Takie
trochę śniadanie niezdrowe i niezbyt pożywne.
Tasiemcowi
smakowało?
Gdy skończyłam
przygotowywać śniadanie przyszła Weronika, a zaraz po niej przyszli moi
rodzice.
Przyszedł
do mnie caaaały świat.
Na gofry?
Zawsze!
Podryw na
studenta? “Mam jedzenie!”
Przywitałam się ze
wszystkimi i zaczęliśmy jeść. W pewnym momencie moja mama zabrała głos: (pozbierała go ze stołu i z podłogi, i odniosła do
kuchni, a tata się jeszcze chciał z nim pobawić)
- Alex musimy ci z tatą
coś powiedzieć. Twoja interpunkcja nie żyje,
zakopaliśmy ją w piwnicy.
- Co takiego? (Wyczuwam przerażenie… czego się boisz?)
- Wyjeżdżamy z tatą na
miesiąc w delegację do Hiszpanii. Oboje? W
delegację? Raczej lewy urlop od młodej na mój gust, ale ok.
- A ja mam tu zostać
tak? (Będą ostre seksy i dzikie biby! U rodziców w Hiszpanii?
I tu, i tu, tylko u młodej będzie na początku bolało... chyba. Wolę nie wnikać…)
- Tak. Poradzisz sobie
sama?
Nie? Nie
zostawia się… 14 latki na parę tygodni samej w domu. Zbyt duże zagrożenie dla
jej zdrowia i życia oraz cnoty, zdrowia i życia ludzi w promieniu 5 kilometrów od niej. Baza wirusów programu avast została zaktualizowana! Względnie zajdzie w ciążę i co wtedy? Dlaczego tylko mnie się
wydaje, że Ci rodzice są… no nie wiem bardziej nieodpowiedzialni i bezmyślni
niż ona?
A to się
da?
Są, ale w
równym stopniu. Autoreczka w ogóle nie kreuje postaci. Wszystkie są takie same.
Wiecie, jeden umysł w kilku ciałach.
Czadzior…
prawie jak klony… albo, hmmm, coś w klimatach horkruksów, robotów, obcych
prześlizgujących się do różnych wymiarów przez szczeliny czasoprzestrzenne…
(muszę przestać oglądać Avengersów na Disney xD)
Nie,
klony jednak miały oddzielne osobowości - przynajmniej te tworzone na Kamino!
- Oczywiście. Kiedy
jedziecie?
- Dzisiaj o 22.
- Pojedziemy z Weroniką
z wami na lotnisko.
- Dobrze. Proszę. -
dala mi kartę kredytową i pin do niej.
Kupuj
dziecko! Po co Ci nasza miłość i opieka? Kasa Ci wystarczy!
Masz, to
na dziwki, dragi i inne ciuszki.
I na grę
we flanki cydrem i ginem xD
Fajne to
było, ale jednak wolę zerować piwo ;) W sumie zagrałabym we flanki...
- Dziękuję.
Ale nie z
tobą, maleńka.
Po skończonym śniadaniu
naczynia włożyłam do zmywarki i poszłam z Weroniką do mojego pokoju. Nudziło
nam się, więc postanowiłyśmy przejść się na miasto. Najpierw poszłyśmy na lody do galerii, bo ktoś
musi nam kupić dżinsy! Następnie usiadłyśmy na ławce w parku i
patrzyłyśmy na bawiące się dzieci. Weronika powiedziała:
- Muszę coś w sobie
zmienić.
Doszła do
tego patrząc na dzieci? Yyyyyyy… Czy tylko ja mam teraz dziwne myśli?
Owszem.
Wypada w końcu zacząć używać mózgu. Jeśli go w ogóle posiadasz.
- Co???
No mózg.
Taki organ wewnętrzny odpowiadający za większość funkcji życiowych i za,
zaskoczę Cię, podejmowanie rozsądnych decyzji oraz za myślenie.
- No chciałabym zrobić
coś, co ma ręce i nogi (myślę, że wyjazd rodziców do zrobienia czegoś, co ma
ręce i nogi jest jak najbardziej odpowiednim momentem) ze swoimi włosami
(polecam ogolić się na łyso) i może jakiś
tatuaż (najlepiej imię chłopaka albo serduszko,
albo gwiazdki na policzku). Co ty na to? A
ja na to jak na laaaato!
- No nie wiem jak
chcesz to możemy iść do fryzjera i do studia tatuażu.
Ale po
drodze poczęstuj się przecinkiem, naprawdę przepyszny.
- Naprawdę?
No
przecież wam powiedziała, że jest naprawdę
przepyszny. Po ch*j drążyć temat?
- No jak chcesz?
- Pewnie że chcę tylko
wiesz gdzie tutaj jest coś takiego?
W
poprawnie napisanym zdaniu. Niestety, niewiele takich tu znajdziecie...
To
wygląda, jakby pytała raczej o to drugie, co jej zaproponowałaś w zdaniu o
drążeniu ;P
- Nie ale zaraz
zadzwonię do Justina.
I znów
schrupała przecinek - a nie mówiłam, że gofry nie są pożywne?
Sama ją
do tego namawiałaś!
- Ok.
Wyjęłam z torebki
telefon i wybrałam (Pikachu - wybieram Cię!)
numer do Justina, żeby się poskarżyć na zue
analizatorki.
Pikachu!
Szybki atak!
Po 3 sygnałach odebrał:
Jednak
ten atak nie był za szybki…
Ten nyndza
postrach lasu z poprzedniego opka był szybszy...
- Hej!
- Cześć. Mam sprawę.
Wiesz gdzie tu jest jakiś dobry (sklep z
przecinkami? Najlepiej z całą interpunkcją?) fryzjer i studio tatuażu?
- Fryzjer jest obok
centrum handlowego (jedynego w Los Angeles)
a tatuaż mogę Ci zrobić.
Chyba nie
mam aż tak mocnych nerwów, żeby dalej czepiać się tych wszystkich przecinków… a
raczej ich braku.
A ja
chałupniczych tatuaży… Niesterylizowaną igłą robionych przez „artystę”
niewiadomego talentu lub jego braku. Może to on jest tym mistrzuniem z Rasiji?
Bo do samego homemade nic nie mam, choć osobiście preferuję w tym wydaniu
skaryfikację.
Ja tam na
wykonanie swojego nie narzekam, a też był homemade.
Potwierdzam,
daję foczkę akceptacji jakości :D
Ejjjj!!!
A może on miał dużo różnych, tych takich z gazet, co to się nakleja, polewa
wodą i gotowe?
Tatuaż na
blondynkę? Czemu nie, sam używałem do sesji foto xD
A może
robił gehenną? Chociaż to już
wyższa szkoła jazdy. :D
- Dzięki, ale to
Weronika chce tatuaż.
- Aha to (dupa, bo chciałem zmacać ciebie, nie ją. [Dupę?] Chociaż… czemu
nie! Zmacam ją, a Ciebie i tak zaliczę, no bo w końcu między nami już jest tró
lofff!) mogę jej zrobić tatuaż.
- Spoko.
- To przyjadę po was za
2 godziny pod centrum handlowe, pojedziemy do mnie i zrobię jej ten tatuaż - mój autograf na pośladku albo cyckach, bo tylko to
potrafię. Jak trafię…
Nie no, w
trafianiu akurat jesteście dobrzy jako męski ród…
Bieber?
Męski? BUHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
- Ok. Pa.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i
poszłyśmy z Weroniką do tego fryzjera. Po 2 godzinach siedzenia u fryzjera
pojechałyśmy z Weroniką do Justina. Gdy Justin zrobił jej tatuaż
posiedzieliśmy u niego
trochę (trochę na łóżku, trochę na sofie, trochę na
krzesłach... Jak na przyjęciu u Szalonego Kapelusznika) i odwiózł nas do
mojego domu.
21:30 pojechałyśmy z
moimi rodzicami na lotnisko. Pożegnałyśmy się z nimi i gdy tylko przeszli przez
odprawę, wzięłyśmy Taxówkę (Kwiiiiiik!!! Chrum!) i
pojechałyśmy do domu. Byłyśmy tak zmęczone, że od razu jak wróciłyśmy do domu
to poszłyśmy spać, a na kolację zjadłyśmy
przecinki. Zasmakowały nam.
Bo
kradzione nie tuczy.
* Oczami Justina *
Gdy Alex do mnie
zadzwoniła i zapytała o studio tatuażu i fryzjera wystraszyłem się, bo nie
chciałem żeby cokolwiek w sobie zmieniała, ponieważ była bardzo ładna taka jaka
jest a nie jakiś plastik.
Czepiają
się plastiku! Ja rozumiem, że rozkład plastiku trwa czasem kilka tysięcy lat,
no ale… czy to jego wina, że taki twardy jest?
Ona,
zdecydowanie, rozłoży się przed nim.
Powiadasz,
że będzie pierwsza? Obstawiamy zakłady!.
Odetchnąłem z ulgą gdy
powiedziała, że to Weronika chce coś w sobie zmienić (i
znów zabrałem się do kopania grobu dla interpunkcji, nic już jej nie uratuje!).
Ten dzień nie był bardzo ciekawy, ale byłem bardzo zmęczony, więc gdy tylko
odwiozłem Alex i Weronikę to położyłem się spać. Miałem piękny sen śnił mi się
mój własny ślub z Alex,
Czy tylko
mnie przypomniał się dowcip o tym, dlaczego kobiety oglądają w pornosach nawet
napisy końcowe?
ale niestety ten piękny
sen przemienił się w koszmar gdy odsunąłem welon
po wyjściu z kościoła Alex została porwana na
kawałki (przez obcych?) i
rozstrzelana na moich oczach. Obudziłem się o 4 w nocy z łzami (złzłzaaaami… język można sobie połamać!) w oczach
i bałem się spojrzeć pod kołdrę. Ale smród...
Cieszyłem się, że to tylko sen. Zasnąłem ponownie, ale tym razem nic mi się nie
śniło.
*Oczami Justina*
Gdy
obudziłem się rano o 11, zrobiłem poranną toaletę (Kolejny Chińczyk… A kłaniał
się swemu lustrzanemu odbiciu?) i ubrałem się to gotowy (raczej niedogotowany)
poszedłem do kuchni coś
zjeść. W kuchni siedzieli już chłopcy, podszedłem do każdego i (ucałowałem namiętnie i utuliłem) przywitałem się
z każdym po m(i)ęsku. Zrobiłem sobie tosty,
wziąłem mój ulubiony sok pomarańczowy (Ja też
uwielbiam pomarańczowy! Muszę o tym napisać na blogu!!! Ja tam wolę jabłko z miętą. O tym też trzeba napisać!) i udałem się (polemizowałabym)
z jedzeniem do swojego pokoju. Włączyłem laptopa i wchodziłem na różne portale
społecznościowe przy okazji jedząc swoje śniadanie
A focia
tosta na instagrama jest?
I
szklanki soku? Nie zapominajmy o soku!
I o tagach! #instaphoto, #instaselfie, #instafood,
#instajuice, #instajustin, #instabezmozg… #instamon
- zbierz je wszystkie!
Gdy do pokoju weszli
Austin i Jai.
- Musimy obgadać parę
spraw biznesowych. - Powiedział Jai.
- Ok. - Powiedziałem i
odłożyłem laptopa oraz pusty już talerz i szklankę.
I olałem
caaaałe tło dialogowe. Niech będzie niepoprawnie zapisane. Nie pierwszy i nie
ostatni raz.
- Pierwsza sprawa jest
taka, że dzisiaj mamy wyścig o 22 na Longstreet 29. ( ulica jest zmyślona) -
Powiedział Austin.
Nieee?
Naprawdę? A ja już na mapie szukałam tej ulicy, by móc ją później odwiedzić
podczas mojej podróży “Śladami blogaska”. Jestem zawiedziona
Całe LA z
tego opka to jakaś przestrzeń alternatywna. W sumie mogły by to być nawet
Klewki, albo Everycity. Bo nie ma ani jednego punktu charakterystycznego…
Ale
czekajcie, to wygląda tak, jakby sam Austin mówił, że ulica jest zmyślona. Więc
może w tym jest jakaś ukryta logika i głębszy przekaz?
- Ok. A następna
sprawa? - Odpowiedziałem.
- A następna sprawa
jest taka, że dzisiaj o 13 idziemy na Quaietstreet 70 (OMG,
zapis fonetyczny bolesny tak bardzo aua, moje oczy, dzida, murwa, ja pinkolę!)
sprzedać dragi niejakiemu Loganowi. - Powiedział Jai.
- Ok. Jeszcze coś? -
Powiedziałem.
- Tak, jest jeszcze
jedna sprawa, bo wydaje nam się, że powinniśmy przyjąć jeszcze kogoś do naszego
gangu. - Powiedział Austin.
Trzyosobowy
gang narkotykowy, handlujący bronią. Cóż za poważna siła w XXI wieku… Rozumiem,
w latach czterdziestych, trzyosobowy gang bimbrowników - jak w Lawless, ale to?
- To ja decyduję, czy
przyjmujemy kogoś do naszego gangu, czy nie! Jam
jest pan i władca! Oddawajcie mi cześć i bijcie pokłony! Ale w sumie
mogę się nad tym zastanowić. Coś jeszcze? - Powiedziałem.
- Nie, do wszystko szefie. - Powiedział Jai i wyszli.
Gdy Austin i Jai wyszli
z mojego pokoju to poszedłem się przebrać. Gotowy zszedłem na dół gdzie czekali
na mnie już Austini Jai.
Pojechaliśmy na
Quaietstreet 70 i sprzedaliśmy dragi Loganowi. Później pojechaliśmy na zakupy
bo lodówka ''świeciła pustkami''.
A tym
cudzysłowiem Ałtorka rekompensuje nam brak przecinków?
Świeciła,
bo z Czarnobyla!
Ta
lodówka jest symbolicznym przedstawieniem pustostanu, w jakim obecnie znajdują
się umysły bohaterów!
Gdy wróciliśmy do domu
postanowiliśmy, że dzisiaj obiad zrobi Jai. Po godzinie czekania Jai zrobił nam
zapiekankę serową.
Czekał
godzinę, po czym w końcu wziął się do roboty.
Po zjedzonym obiedzie
ja i Austin poszliśmy pozmywać naczynia. Gdy skończyliśmy to poszliśmy do
pokoju Jai
No
comment <facepalm>.
Imiona… się… wait for it… ODMIENIA!!!
A tam, po
co? Bądźmy oryginalni! Bez odmiany, bez interpunkcji... why not?! Wolność słowa
w końcu!
żeby zapytać go czy
idzie z nami pograć na Xboksie. Zgodził się, więc poszliśmy.
Jakby się nie zgodził, to stalibyśmy w jego pokoju dalej, wpatrując się w niego
nienawistnie
I tak minęło nam 5 godzin.
Rozpiska
godzinowa! A w jakich pozycjach graliście? Czekaj, jeszcze nic nie mów, lecę po
notatnik!
O
21 każdy z nas poszedł przygotować się do wyścigu. O
21:30 wszyscy gotowi wyszliśmy z domu i
pojechaliśmy na wyścig. Oczywiście wyścig jak zawsze wygrałem ja. Oczywiście! Jakżeby cud chłopiec mógł przegrać???
Kolejny
Złoty Chłopiec?
Się mnożą…
jak grzyby po deszczu!
Grzybów
(i to srogich) to ja będę potrzebowała, jeżeli tak dalej pójdzie...
Jai zajął 2 miejsce, a
Austin 3. Po wyścigu pojechaliśmy do klubu, żeby uczcić wygraną i żeby się
zabawić.
A po wyścigu dobrze zabawić się...
Gdy weszliśmy do klubu
od razu zajęliśmy nasz stolik i ja poszedłem po napoje. Gdy wróciłem z naszymi (bo cudzych nie dostałem, wszyscy trzymali je zbyt mocno [Akcja pilnuj drinka. Nic, tylko pochwalić]) napojami od razu wypiliśmy kilka szotów i coś
mocniejszego. Potem poszliśmy tańczyć. Ja
tańczyłem (on tańczył, ona
tańczyła… ćwiczymy odmianę, zawsze to
jakiś progres) z wieloma dziewczynami, ale najbardziej spodobała mi się brunetka z wielkimi piersiami.
No jakżeby
inaczej? Musi być i cyc, i dupa! Jak się zmęczysz masz na czym / między czym
głowę położyć.
Tańczyłem z nią 3 razy.
Austin po pierwszym tańcu poszedł do
kibla z jakąś blondynką, a Jai po drugim tańcu poszedł do kibla z
jakąś laską z rudymi włosami. Po 4 tańcu
To trzy,
czy cztery razy ją obracałeś w tańcu? Zdecyduj się człowieku, chcę wiedzieć jak
szybki jesteś
Krakowskim
targiem 3 i pół.
z tą brunetką,
poszedłem z nią do kibla. Była dobra.
Jak zupa
z bobra.
Gdy ją wyruchałem
He licked the honey in her hair!
to pojechałem do domu i
od razu położyłem się spać.
No to jej
pojechał…
Jak się
obudzi, to wrócimy. Ciąg dalszy nastąpi… na odcisk ałtoreczce.
Cudowne życie analizowali:
pisząca w locie po skoku z okna Eumenides, usiłująca
jakoś ogarnąć wszechobecny pustostan Kaleid i
zbulwersowany wykonaniem chałupniczego tatuażu Elder,
a kaban ich rodowy chrumkał żałośnie nad grobem
interpunkcji.