wtorek, 25 marca 2014

Źdźbło w oku, czyli jakem jak, bujny krzak! #1

Autor: Alissa
Obielizuje: Elder


Pewnego razu było sobie opko. Opko o miłości, kategorii niewiadomo jakiej, bo ni to angst, ni Mary Sue, ni inne historyje kanoniczne. Ale jednak było wyjątkowe. Jam go bowiem spłodził, a ma przyszła małżonka urodziła. I była sobie ocenialnia, grożąca Ostrzem Krytyki każdemu, kto ośmieliłby się stworzyć coś niedoskonałego. Lecz… znacie, drodzy czytelnicy, przypowieść o oku bliźniego?


" Nienawiść szybko przerosła się w miłość."
Ę? Sej łot?


" Zaczęliście używać zbyt bujnych wyrazów"
 Tak, urosły na trzy piętra w górę. Bo ich nie przystrzygałem. I są za bujne. Zalecam wosk.


"różnica pomiędzy prologiem a  rozdziałem była zbyt majestatyczna"
 i kroczyła dumnie, jak na arystokrację przystało


".. Prolog ogólnie był wyrwaniem z kontekstu"
 prolog był Prologiem. Nie wyrwaniem. Krowa też nie była wyrwaniem. Tylko wyrwanie było wyrwaniem.


"Jak prolog był zbyt szybki, a zarazem dość zrozumiały, pierwszy rozdział już kompletnie jest wielkim znakiem zapytania." 
Jak przyszedł popaść się na onej łączce u podnóża zamku Hogwart. I ni chuja nie wiedział, co go tam zrzuciło z Himalajów.


" Postacie są rodem wzięte z Harrego Pottera."
Rodem, a nawet dynastią. Wzięte. Na raz. Taki gangbang.


" mistyczne zwierzę"
 Koń rozmawiał bowiem ze swym czterokopytnym bogiem twarzą w twarz. Miał wielki łeb. I zrozumiał. I nie potrzebował rytuałów. Był bowiem mistykiem. Mistycznym zwierzem.


" Możemy znaleźć także wątek o Astorii, matce Scorpiusa, a jednocześnie żony Malfoya"
4 gramy gramatyki. Dożylnie. Gdzieśmy te żony liczby mnogiej jednego Malfoya znaleźli? Zakopane w piwnicy, a Astoria najświeższa?


"Przy pisaniu własnych dzieł trzeba pamiętać, że w nasze szeregi czytelników wkradają się różne osoby"
podstępem i wyrafinowanymi technikami infiltracji i, pardon le mot, penetracji.


"osoba, która nigdy nie spotkała się z filmem czy książką powstałą przez panią Rowling"
powstała ta książka przez Panią Rowling. Musiała powstać PRZEZ nią, bo spała od ściany.


"zdarzyło mi się spotkać z tym filmem"
 na początku randki nie dał mi nawet kwiatka, a potem musiałam za nas oboje zapłacić rachunek w restauracji. Więcej się z nim nie umówiłam.


"przejścia sposobów pisania są złe - przyzwyczajamy się do jednego charakteru pisma, a potem nagle wszystko jest zróżnicowane o 180 stopni."
Czyli 101% funkcji informatywnej tekstu, pozostałych - null.


"nie określiłabym za coś dobrego"
ja też bym nie określił. Nic, za nic. Bo to przekupstwo i korupcja. Choć może za butelkę Henessy'ego, to jednak bym określił. Taką dwunastoletnią.


"Choć nie pozwalacie zbytnio przewrócić tego w główny motyw opowiadania "
pewnie, podpieramy jak się da. Nawet mury oporowe żeśmy postawili, a co. Byle się ino nie przewróciło.


"należałoby się raczej stosować do typowych ustaleń ludzkich"
nom. Bo tak ustalili, że śpią 8 godzin max. I określili nawet kary umowne.


"W końcu wiemy, z książki pani Rowling" ---> "na moje usprawiedliwienie mogę wziąć tylko i wyłącznie to, iż książka pani Rowling ani razu nie znalazła się w moich rękach. "
No to wiemy węchem najpewniej.


"Podobnie tego oczekiwała"
wręcz bliźniaczo oczekiwała.


"dajcie odstęp czasu pomiędzy danymi wydarzeniami."
bo jedne wydarzenia są dane, a inne są niewiadome. I te niewiadome oznaczamy jako X, Y, A, B, C...


"nie warto zmieniać swojego taktu opisywania, gdyż to zazwyczaj wychodzi zawsze źle"
"zazwyczaj" mieszane z "zawsze" zazwyczaj wychodzi bokiem. A zmienianie taktu opisywania powoduje, że z tempa marszowego stukania w klawisze przechodzę powoli w nerwowe staccato


"miałam nadzieję, iż nie będę musiała wszystkiego czytać kilka razy, aby odpowiednio wszystko zinterpretować"
bo i nie trzeba. Starczy mieć zasób słownictwa Rafaello - więcej, niż tysiąc słów.


"tym coraz głębiej zakorzeniałam się w historię"
zakorzeniła się. A nawóz dostarczam ja tą analizą. Jeszcze trochę, a wypuści pąki. Wiosna, panie sierżancie!


"Opisy macie, nie literujecie czegoś na siłę, aby tylko było, słownictwo także jest urozmaicone"
bo literowanie średnio pomaga w pisaniu. Nie widać go na ekranie. A literowanie na siłę słów mniej pokręconych, niż "Coyolxauhqui" to etap, który większość społeczeństwa kończy przed jedenastymi urodzinami.


"Być może ocena, którą dostaliście jest dla Was satysfakcjonująca albo i nie, ale przynajmniej nie spoczniecie na laurach i będziecie się dalej doskonalić"
nawet volkanom nie udało się odnaleźć zaginionej w akcji logiki składniowej powyższego zdania. Dalsze poszukiwania uznaje się za bezcelowe, zespół badawczy wnosi o uznanie zaginionej za zmarłą.


Na Jaku – 40, nad arkuszem ocen rodem (a wręcz dynastią) z Hogwartu, latał Elder, starszy volkańskiego plemienia sarkastów. A kaban nasz rodowy pokwikiwał wesoło buszując w pieczarkach.