środa, 23 lipca 2014

Smaczne przecinki i chałupniczy tatuaż, czyli nastka w wielkim mieście - część 2.


Autor: daria szkucik
Obielizują: Kaleid, Eumenides i Elder


Dziś kolejna część opowieści o czystej bieliźnie Alex i Justina.
Czujemy się zobligowani, by ostrzec czytelników przed spożywaniem napojów (nie tylko wyskokowych) w trakcie czytania poniższego tekstu. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że zaraz po opuszczeniu butelek, kubków, czy innego ustrojstwa znajdą się nie tylko w układzie pokarmowym. Może się również zdarzyć, że Wasz światopogląd ulegnie całkowitej zmianie i utracicie resztkę wiary w ludzkość. Czytacie na własną odpowiedzialność.


* Oczami Alex *

Po udanym spotkaniu z Justinem na plaży postanowiłyśmy z Weroniką trochę poleniuchować przed domem. Opalałyśmy się przez 2 godziny i gadałyśmy o Justinie i Austinie. Austin nie wpadł w oko Weronice (to ona wpadła z nim…).
Gdy zgłodniałyśmy to poszłyśmy zrobić spaghetti, ale byłyśmy tak głodne, że zjadłyśmy przecinek. Oczywiście nie obyło się bez bitwy na mąkę.
O jeżu kolczasty, no to chyba by zeszły z głodu - zdaje się, że robią makaron od podstaw…
Po zjedzonej obiado - kolacji (Ten dywiz w środku ma, rzecz jasna, obrazować makaron? Za krótki na to jest. Taki kompleks krótkiego dywiza.) pozmywałyśmy naczynia i poszłyśmy oglądać jakiś horror, po którym obie się bałyśmy, więc postanowiłyśmy spać razem (bez skojarzeń).
Po co napisała “bez skojarzeń”? Wiadomo, że jak się powie bez skojarzeń to wszyscy skojarzenia mają :D
Właśnie! Może to był specjalny zabieg stylistyczny, mający zwrócić uwagę na jej prawdziwą orientację seksualną? Postanowiły się ujawnić!
A może po prostu poszły spać bez skojarzeń? Może skojarzenia wykopały na wycieraczkę?
Biedne skojarzenia :( na pewno im zimno tam na tej wycieraczce. Conversy ubiera, co by nie marzły, a skojarzenia od tak, na bruk :(
A w wyrku miały by tak cieplutko i mięciutko… Zwłaszcza w niektórych miejscach...
Rano obudziłam się pierwsza. Wzięłam czystą bieliznę, (znowu ją wzięła! Tak!) (bezustannie dba o higienę osobistą, zuch dziewczynka) (mam nadzieję, że wzięła w podstawowym znaczeniu słownikowym xD) ciuchy i udałam się do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę (Chińczyki trzymają się mocno, robi toalety przed śniadaniem. Ciekawe, czy na eksport…),  makijaż i ułożyłam fryzurę. Gotowa na wszystko wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni zrobić śniadanie.
Zrobiłam gofry z bitą śmietaną i owocami.
Takie trochę śniadanie niezdrowe i niezbyt pożywne.
Tasiemcowi smakowało?
Gdy skończyłam przygotowywać śniadanie przyszła Weronika, a zaraz po niej przyszli moi rodzice.
Przyszedł do mnie caaaały świat.
Na gofry? Zawsze!
Podryw na studenta? “Mam jedzenie!”
Przywitałam się ze wszystkimi i zaczęliśmy jeść. W pewnym momencie moja mama zabrała głos: (pozbierała go ze stołu i z podłogi, i odniosła do kuchni, a tata się jeszcze chciał z nim pobawić)
- Alex musimy ci z tatą coś powiedzieć. Twoja interpunkcja nie żyje, zakopaliśmy ją w piwnicy.
- Co takiego? (Wyczuwam przerażenie… czego się boisz?)
- Wyjeżdżamy z tatą na miesiąc w delegację do Hiszpanii. Oboje? W delegację? Raczej lewy urlop od młodej na mój gust, ale ok.
- A ja mam tu zostać tak? (Będą ostre seksy i dzikie biby! U rodziców w Hiszpanii? I tu, i tu, tylko u młodej będzie na początku bolało... chyba. Wolę nie wnikać…)
- Tak. Poradzisz sobie sama?
Nie? Nie zostawia się… 14 latki na parę tygodni samej w domu. Zbyt duże zagrożenie dla jej zdrowia i życia oraz cnoty, zdrowia i życia ludzi w promieniu 5 kilometrów od niej. Baza wirusów programu avast została zaktualizowana! Względnie zajdzie w ciążę i co wtedy? Dlaczego tylko mnie się wydaje, że Ci rodzice są… no nie wiem bardziej nieodpowiedzialni i bezmyślni niż ona?
A to się da?
Są, ale w równym stopniu. Autoreczka w ogóle nie kreuje postaci. Wszystkie są takie same. Wiecie, jeden umysł w kilku ciałach.
Czadzior… prawie jak klony… albo, hmmm, coś w klimatach horkruksów, robotów, obcych prześlizgujących się do różnych wymiarów przez szczeliny czasoprzestrzenne… (muszę przestać oglądać Avengersów na Disney xD)
Nie, klony jednak miały oddzielne osobowości - przynajmniej te tworzone na Kamino!
- Oczywiście. Kiedy jedziecie?
- Dzisiaj o 22.
- Pojedziemy z Weroniką z wami na lotnisko.
- Dobrze. Proszę. - dala mi kartę kredytową i pin do niej.
Kupuj dziecko! Po co Ci nasza miłość i opieka? Kasa Ci wystarczy!
Masz, to na dziwki, dragi i inne ciuszki.
I na grę we flanki cydrem i ginem xD
Fajne to było, ale jednak wolę zerować piwo ;) W sumie zagrałabym we flanki...
- Dziękuję.
Ale nie z tobą, maleńka.
Po skończonym śniadaniu naczynia włożyłam do zmywarki i poszłam z Weroniką do mojego pokoju. Nudziło nam się, więc postanowiłyśmy przejść się na miasto. Najpierw poszłyśmy na lody do galerii, bo ktoś musi nam kupić dżinsy! Następnie usiadłyśmy na ławce w parku i patrzyłyśmy na bawiące się dzieci. Weronika powiedziała:
- Muszę coś w sobie zmienić.
Doszła do tego patrząc na dzieci? Yyyyyyy… Czy tylko ja mam teraz dziwne myśli?
Owszem. Wypada w końcu zacząć używać mózgu. Jeśli go w ogóle posiadasz.
- Co???
No mózg. Taki organ wewnętrzny odpowiadający za większość funkcji życiowych i za, zaskoczę Cię, podejmowanie rozsądnych decyzji oraz za myślenie.
- No chciałabym zrobić coś, co ma ręce i nogi (myślę, że wyjazd rodziców do zrobienia czegoś, co ma ręce i nogi jest jak najbardziej odpowiednim momentem) ze swoimi włosami (polecam ogolić się na łyso) i może jakiś tatuaż (najlepiej imię chłopaka albo serduszko, albo gwiazdki na policzku). Co ty na to? A ja na to jak na laaaato!
- No nie wiem jak chcesz to możemy iść do fryzjera i do studia tatuażu.
Ale po drodze poczęstuj się przecinkiem, naprawdę przepyszny.
- Naprawdę?
No przecież wam powiedziała, że jest naprawdę przepyszny. Po ch*j drążyć temat?
- No jak chcesz?
- Pewnie że chcę tylko wiesz gdzie tutaj jest coś takiego?
W poprawnie napisanym zdaniu. Niestety, niewiele takich tu znajdziecie... 
To wygląda, jakby pytała raczej o to drugie, co jej zaproponowałaś w zdaniu o drążeniu ;P
- Nie ale zaraz zadzwonię do Justina.
I znów schrupała przecinek - a nie mówiłam, że gofry nie są pożywne?
Sama ją do tego namawiałaś! 
- Ok.
Wyjęłam z torebki telefon i wybrałam (Pikachu - wybieram Cię!) numer do Justina, żeby się poskarżyć na zue analizatorki.
Pikachu! Szybki atak!
Po 3 sygnałach odebrał:
Jednak ten atak nie był za szybki…
Ten nyndza postrach lasu z poprzedniego opka był szybszy...
- Hej!
- Cześć. Mam sprawę. Wiesz gdzie tu jest jakiś dobry (sklep z przecinkami? Najlepiej z całą interpunkcją?) fryzjer i studio tatuażu?
- Fryzjer jest obok centrum handlowego (jedynego w Los Angeles) a tatuaż mogę Ci zrobić.
Chyba nie mam aż tak mocnych nerwów, żeby dalej czepiać się tych wszystkich przecinków… a raczej ich braku.
A ja chałupniczych tatuaży… Niesterylizowaną igłą robionych przez „artystę” niewiadomego talentu lub jego braku. Może to on jest tym mistrzuniem z Rasiji? Bo do samego homemade nic nie mam, choć osobiście preferuję w tym wydaniu skaryfikację.
Ja tam na wykonanie swojego nie narzekam, a też był homemade.
Potwierdzam, daję foczkę akceptacji jakości :D
Ejjjj!!! A może on miał dużo różnych, tych takich z gazet, co to się nakleja, polewa wodą i gotowe?
Tatuaż na blondynkę? Czemu nie, sam używałem do sesji foto xD
A może robił gehenną? Chociaż to już wyższa szkoła jazdy. :D
- Dzięki, ale to Weronika chce tatuaż.
- Aha to (dupa, bo chciałem zmacać ciebie, nie ją. [Dupę?] Chociaż… czemu nie! Zmacam ją, a Ciebie i tak zaliczę, no bo w końcu między nami już jest tró lofff!) mogę jej zrobić tatuaż.
- Spoko.
- To przyjadę po was za 2 godziny pod centrum handlowe, pojedziemy do mnie i zrobię jej ten tatuaż - mój autograf na pośladku albo cyckach, bo tylko to potrafię. Jak trafię…
Nie no, w trafianiu akurat jesteście dobrzy jako męski ród…
Bieber? Męski? BUHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
- Ok. Pa.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i poszłyśmy z Weroniką do tego fryzjera. Po 2 godzinach siedzenia u fryzjera pojechałyśmy z Weroniką do Justina. Gdy Justin zrobił jej tatuaż
posiedzieliśmy u niego trochę (trochę na łóżku, trochę na sofie, trochę na krzesłach... Jak na przyjęciu u Szalonego Kapelusznika) i odwiózł nas do mojego domu.
21:30 pojechałyśmy z moimi rodzicami na lotnisko. Pożegnałyśmy się z nimi i gdy tylko przeszli przez odprawę, wzięłyśmy Taxówkę (Kwiiiiiik!!! Chrum!) i pojechałyśmy do domu. Byłyśmy tak zmęczone, że od razu jak wróciłyśmy do domu to poszłyśmy spać, a na kolację zjadłyśmy przecinki. Zasmakowały nam.
Bo kradzione nie tuczy.

* Oczami Justina *

Gdy Alex do mnie zadzwoniła i zapytała o studio tatuażu i fryzjera wystraszyłem się, bo nie chciałem żeby cokolwiek w sobie zmieniała, ponieważ była bardzo ładna taka jaka jest a nie jakiś plastik.
Czepiają się plastiku! Ja rozumiem, że rozkład plastiku trwa czasem kilka tysięcy lat, no ale… czy to jego wina, że taki twardy jest?
Ona, zdecydowanie, rozłoży się przed nim.
Powiadasz, że będzie pierwsza? Obstawiamy zakłady!.
Odetchnąłem z ulgą gdy powiedziała, że to Weronika chce coś w sobie zmienić (i znów zabrałem się do kopania grobu dla interpunkcji, nic już jej nie uratuje!). Ten dzień nie był bardzo ciekawy, ale byłem bardzo zmęczony, więc gdy tylko odwiozłem Alex i Weronikę to położyłem się spać. Miałem piękny sen śnił mi się mój własny ślub z Alex,
Czy tylko mnie przypomniał się dowcip o tym, dlaczego kobiety oglądają w pornosach nawet napisy końcowe?
ale niestety ten piękny sen przemienił się w koszmar gdy odsunąłem welon po wyjściu z kościoła Alex została porwana na kawałki (przez obcych?) i rozstrzelana na moich oczach. Obudziłem się o 4 w nocy z łzami (złzłzaaaami… język można sobie połamać!) w oczach i bałem się spojrzeć pod kołdrę. Ale smród... Cieszyłem się, że to tylko sen. Zasnąłem ponownie, ale tym razem nic mi się nie śniło.

*Oczami Justina*

Gdy obudziłem się rano o 11, zrobiłem poranną toaletę (Kolejny Chińczyk… A kłaniał się swemu lustrzanemu odbiciu?) i ubrałem się to gotowy (raczej niedogotowany)
poszedłem do kuchni coś zjeść. W kuchni siedzieli już chłopcy, podszedłem do każdego i (ucałowałem namiętnie i utuliłem) przywitałem się z każdym po m(i)ęsku. Zrobiłem sobie tosty, wziąłem mój ulubiony sok pomarańczowy (Ja też uwielbiam pomarańczowy! Muszę o tym napisać na blogu!!! Ja tam wolę jabłko z miętą. O tym też trzeba napisać!) i udałem się (polemizowałabym) z jedzeniem do swojego pokoju. Włączyłem laptopa i wchodziłem na różne portale społecznościowe przy okazji jedząc swoje śniadanie
A focia tosta na instagrama jest?
I szklanki soku? Nie zapominajmy o soku!
I o tagach! #instaphoto, #instaselfie, #instafood, #instajuice, #instajustin, #instabezmozg… #instamon - zbierz je wszystkie!
Gdy do pokoju weszli Austin i Jai.
- Musimy obgadać parę spraw biznesowych. - Powiedział Jai.
- Ok. - Powiedziałem i odłożyłem laptopa oraz pusty już talerz i szklankę.
I olałem caaaałe tło dialogowe. Niech będzie niepoprawnie zapisane. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Pierwsza sprawa jest taka, że dzisiaj mamy wyścig o 22 na Longstreet 29. ( ulica jest zmyślona) - Powiedział Austin.
Nieee? Naprawdę? A ja już na mapie szukałam tej ulicy, by móc ją później odwiedzić podczas mojej podróży “Śladami blogaska”. Jestem zawiedziona
Całe LA z tego opka to jakaś przestrzeń alternatywna. W sumie mogły by to być nawet Klewki, albo Everycity. Bo nie ma ani jednego punktu charakterystycznego…
Ale czekajcie, to wygląda tak, jakby sam Austin mówił, że ulica jest zmyślona. Więc może w tym jest jakaś ukryta logika i głębszy przekaz?
- Ok. A następna sprawa? - Odpowiedziałem.
- A następna sprawa jest taka, że dzisiaj o 13 idziemy na Quaietstreet 70 (OMG, zapis fonetyczny bolesny tak bardzo aua, moje oczy, dzida, murwa, ja pinkolę!) sprzedać dragi niejakiemu Loganowi. - Powiedział Jai.

 

- Ok. Jeszcze coś? - Powiedziałem.
- Tak, jest jeszcze jedna sprawa, bo wydaje nam się, że powinniśmy przyjąć jeszcze kogoś do naszego gangu. - Powiedział Austin.
Trzyosobowy gang narkotykowy, handlujący bronią. Cóż za poważna siła w XXI wieku… Rozumiem, w latach czterdziestych, trzyosobowy gang bimbrowników - jak w Lawless, ale to?
- To ja decyduję, czy przyjmujemy kogoś do naszego gangu, czy nie! Jam jest pan i władca! Oddawajcie mi cześć i bijcie pokłony! Ale w sumie mogę się nad tym zastanowić. Coś jeszcze? - Powiedziałem.
- Nie, do wszystko szefie. - Powiedział Jai i wyszli.
 



Gdy Austin i Jai wyszli z mojego pokoju to poszedłem się przebrać. Gotowy zszedłem na dół gdzie czekali na mnie już Austini Jai.
Pojechaliśmy na Quaietstreet 70 i sprzedaliśmy dragi Loganowi. Później pojechaliśmy na zakupy bo lodówka ''świeciła pustkami''.
A tym cudzysłowiem Ałtorka rekompensuje nam brak przecinków?
Świeciła, bo z Czarnobyla!
Ta lodówka jest symbolicznym przedstawieniem pustostanu, w jakim obecnie znajdują się umysły bohaterów!
Gdy wróciliśmy do domu postanowiliśmy, że dzisiaj obiad zrobi Jai. Po godzinie czekania Jai zrobił nam zapiekankę serową.
Czekał godzinę, po czym w końcu wziął się do roboty.
Po zjedzonym obiedzie ja i Austin poszliśmy pozmywać naczynia. Gdy skończyliśmy to poszliśmy do pokoju Jai
No comment <facepalm>.
Imiona… się… wait for it… ODMIENIA!!!
A tam, po co? Bądźmy oryginalni! Bez odmiany, bez interpunkcji... why not?! Wolność słowa w końcu!
żeby zapytać go czy idzie z nami pograć na Xboksie. Zgodził się, więc poszliśmy.
Jakby się nie zgodził, to stalibyśmy w jego pokoju dalej, wpatrując się w niego nienawistnie
I tak minęło nam 5 godzin.
Rozpiska godzinowa! A w jakich pozycjach graliście? Czekaj, jeszcze nic nie mów, lecę po notatnik!
O 21 każdy z nas poszedł przygotować się do wyścigu. O 21:30 wszyscy gotowi wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na wyścig. Oczywiście wyścig jak zawsze wygrałem ja. Oczywiście! Jakżeby cud chłopiec mógł przegrać???
Kolejny Złoty Chłopiec?
Się mnożą… jak grzyby po deszczu!
Grzybów (i to srogich) to ja będę potrzebowała, jeżeli tak dalej pójdzie...
Jai zajął 2 miejsce, a Austin 3. Po wyścigu pojechaliśmy do klubu, żeby uczcić wygraną i żeby się zabawić.
A po wyścigu dobrze zabawić się...
Gdy weszliśmy do klubu od razu zajęliśmy nasz stolik i ja poszedłem po napoje. Gdy wróciłem z naszymi (bo cudzych nie dostałem, wszyscy trzymali je zbyt mocno [Akcja pilnuj drinka. Nic, tylko pochwalić]) napojami od razu wypiliśmy kilka szotów i coś mocniejszego. Potem poszliśmy tańczyć. Ja tańczyłem (on tańczył, ona tańczyła… ćwiczymy odmianę, zawsze to jakiś progres) z wieloma dziewczynami, ale najbardziej spodobała mi się brunetka z wielkimi piersiami.  
No jakżeby inaczej? Musi być i cyc, i dupa! Jak się zmęczysz masz na czym / między czym głowę położyć.
Tańczyłem z nią 3 razy. Austin po pierwszym tańcu poszedł do kibla z jakąś blondynką, a Jai po drugim tańcu poszedł do kibla z jakąś laską z rudymi włosami. Po 4 tańcu
To trzy, czy cztery razy ją obracałeś w tańcu? Zdecyduj się człowieku, chcę wiedzieć jak szybki jesteś
Krakowskim targiem 3 i pół.
z tą brunetką, poszedłem z nią do kibla. Była dobra.
Jak zupa z bobra.
Gdy ją wyruchałem
He licked the honey in her hair!
to pojechałem do domu i od razu położyłem się spać.
No to jej pojechał…
Jak się obudzi, to wrócimy. Ciąg dalszy nastąpi… na odcisk ałtoreczce.


Cudowne życie analizowali: pisząca w locie po skoku z okna Eumenides, usiłująca jakoś ogarnąć wszechobecny pustostan Kaleid i zbulwersowany wykonaniem chałupniczego tatuażu Elder, a kaban ich rodowy chrumkał żałośnie nad grobem interpunkcji.

1 komentarz:

Elder pisze...

https://www.youtube.com/watch?v=PT2_F-1esPk&index=1&list=PLDcnymzs18LWrKzHmzrGH1JzLBqrHi3xQ
Well. We got older. Shit has changed. And will change. Let the magic flow through you. Contact channel open, and you should know this.